z równowagi, to ci o tym powiem i... - Obejrzała się przez
ramię i spojrzała na mężczyznę ukrytego w cieniu. - Nie zamie rzam płacić za jej zdradę... Ani za brak siły. Mówiła o Andrei. Wiedział, że ma rację. Tych dwóch kobiet nic nie łączyło. Stanowiły swoje przeciwieństwo, ale za nic w świecie nie chciałby, żeby Laura spojrzała na niego tak, jak Andrea. -Mówisz tak, bo mnie nie widziałaś. -Nie muszę cię widzieć, Richardzie, żeby wiedzieć, jakim jesteś człowiekiem. Wyszła do holu i ruszyła w stronę schodów. Ledwie zdążyła postawić bosą stopę na pierwszym stopniu, gdy znalazł się tuż za nią. Zamarła, ale się nie odwróciła. Czuła ciepło promieniujące z jego ciała. Zamknęła oczy. Czekała. Prawie ugięły się pod nią kolana. Położyła rękę na barierce. -Może powinienem ci przypomnieć, że sporo czasu minęło od chwili, gdy byłem w pobliżu pięknej kobiety. Do licha, jakiejkolwiek kobiety. -Jakże mi to pochlebia - wyszeptała z ironią przez zaciśnięte gardło. - A powinno. Tylko dla ciebie chciałbym wyjść z cienia. Poczuła ucisk w żołądku i suchość w ustach. - Do licha, Lauro - powiedział, a w jego szorstkim głosie zabrzmiała ta sama potrzeba i pragnienie, które w niej szalało jak burza. - Gdy na ciebie patrzę, chcę cię zjeść... Poczuła silne ukłucie czystego gorąca. Położyła dłoń na bijącym jak oszalałe sercu. - ... chcę czuć pod wargami twoje nagie ciało... Stłumiła jęk. ROZDZIAŁ PIĄTY W jej głowie eksplodowały obrazy splątanych ciał, wymownych pocałunków. Zachwiała się. Złapał ją za ramiona i schował głowę w zgięciu szyi. Uniosła się odrobinę, a on zadrżał. Jej zapach wsiąkał w niego, niczym deszcz w spieczony piasek pustyni. Oblizała wargi i uniosła rękę, żeby dotknąć jego głowy, ale nagle zamarła. Złapał ją za nadgarstek, a potem przesunął ręce za plecy i zacisnął w jednej swej dłoni. Ten ruch sprawił, że znalazła się bliżej niego. Chłonęła jego zapach. Czuła, że jest podniecony. - Widzisz, co ze mną robisz? Podniosła wzrok na jego twarz, ukrytą w ciemności. - Ty robisz ze mną to samo, Richardzie - powiedziała. Jej ciało płonęło na sposób, jakiego nie znała i nie wiedziała, że w ogóle istnieje. Pocałował ją. Ogarnęło ich szaleństwo. Całował ją coraz mocniej, coraz bardziej namiętnie. A ona to przyjęła, rozkoszowała się tą potęgą, wspaniałą gorączką uczuć, która oblewała jej ciało wzburzoną falą. Serce łomotało jej w piersi. Gdy oparł się plecami o ścianę, a ją pociągnął za sobą, nie protestowała. To było bardzo podniecające: ciemne schody, niemożność dotknięcia mężczyzny, gdy targała nią potrzeba zanurzenia palców w jego włosach, pokazania mu, że nie może jej kontrolować. Jedną dłonią cały czas blokował jej ręce, a drugą błądził po