A potem, jakby właśnie dlatego, że pragnęła jeszcze tu
zostać i wiedziała, że on także tego chce, odwróciła się i pobiegła przed siebie. Szybko zeszła schodami i skierowała się do zielonego tunelu, w którym gdzieniegdzie połyskiwały srebrne nitki księżycowej poświaty. I nagle w panice poderwała się do szalonego biegu w kierunku bezpiecznej oazy oświetlonego zamku. Rozdział 4 Dopiero kiedy już pomogła lady Rothley ułożyć się do snu i znalazła się sama w ciemności swojego pokoju, mogła spokojnie pomyśleć o tym, co powiedziała księciu w świetle księżyca. Oto znów zachowała się w sposób godny potępienia, a jej odpowiedzi dotyczące obrazu były wprost niewybaczalne. A przecież wszystko było takie proste. Książę z dobrej woli podarował jej kilka płócien i w zamian za to chciał zobaczyć, jak namalowała kwiaty z jego ogrodu. Dlaczego w takim razie zachowała się jak egocentryczny, rozhisteryzowany podlotek? Powinna była po prostu zostawić obraz na sekretarzyku, jak wcześniej zamierzała, a gdyby książę życzył sobie go zatrzymać, nie było powodu mu odmawiać. Przecież hojnie ją wynagrodził. Doszła też do wniosku, że powtarzanie, iż jej obraz jest nie dość dobry i używanie innych równie niemądrych argumentów, wzbudziłoby pogardę ojca, nie lubił bowiem artystów, którzy lekceważąco wyrażali się o swojej pracy w nadziei, że usłyszą przeciwstawną opinię. 93 — Nic mnie bardziej nie złości — powtarzał — niż ludzie zbyt skromni. Wolę tych. którzy znają swoją wartość. Tempera zawsze śmiała się słysząc to. — Nie wierzę ci, papo! Skrytykowałbyś każdego, kto chwaliłby się obrazem, którego ty nie uznałbyś za dość dobry. — Artysta powinien wierzyć we własną sztukę — odpowiadał ojciec wymijająco. Tempera wiedziała, o co ojcu naprawdę chodziło, i teraz wydała się sobie nadmiernie, wprost służalczo skromna. Powinna była akceptować swoje dzieło w takiej postaci, w jakiej akceptował je książę, tego bowiem zdawał się oczekiwać. Zamiast traktować zainteresowanie księcia jako uprzejmy gest arystokraty wobec służącej, Tempera rozmawiała z nim, jakby prawie byli partnerami. Wszystko się popsuło już w momencie, kiedy pierwszy raz zobaczył mnie w ogrodzie, pomyślała z goryczą. Ale jedno musiała uczciwie przyznać, że nie spodziewała się, iż dane jej będzie przeżyć rozkosz podziwiania wraz z księciem wspaniałego, idealnie pięknego widoku morza i nieba ze świadomością, że on rozumie jej uczucia. Zastanawiała się, jak wielu mężczyzn przebywających na południu Francji, zapalonych do hazardu w Monte Cario i innych rozrywek, potrafiłoby zrozumieć choć trochę z tego,