...
i tak straciła bezpowrotnie mnóstwo czasu, a każda minuta, w której Elizabeth ją odtrącała, była kolejną zmarnowaną minutą. Zaryzykowała i spojrzała we wsteczne lusterko - zobaczyła błękitne, podejrzliwe oczy patrzące na nią tak, jakby była czarownicą. Świetnie. Po prostu świetnie. Boże, daj mi siłę, Shelby modliła się w duchu, lecz po chwili zauważyła, że siedzący obok niej Nevada sztywnieje na widok zabudowań na ranczu. Utkwił wzrok w jakimś odległym punkcie i cicho zaklął. Już miała zapytać, co się stało, ale kiedy spojrzała tam, gdzie on patrzył, poczuła się tak, jakby ktoś kopnął ją w brzuch. W pobliżu stajni stał, lśniący w promieniach porannego słońca, wóz policyjny. Zastępca szeryfa, Shep Marson, w mundurze i okularach przeciwsłonecznych, stał oparty o zderzak i nie spuszczał z nich oczu. Shelby z trudem przełknęła ślinę. Nagle zaschło jej w gardle. Przez ułamek sekundy miała ochotę szarpnąć kierownicą, zawrócić wóz i dać gaz do dechy. Na jej czole pojawił się pot, ale czuła się tak, jakby w środku wszystko w niej skamieniało. Nikt nie musiał nic mówić. Shelby uświadomiła sobie z przerażeniem, że Nevada Smith zostanie zaraz aresztowany za zamordowanie Ramóna Estevana. Rozdział 19 To jest chore - powiedziała Shelby, patrząc gniewnie na ojca w sali bilardowej ich domu. - Patrzyłam, jak Shep zakłada Nevadzie kajdanki i ciągnie go ze sobą. - Czuła wściekłość i ból i chętnie walnęłaby Shepa Marsona pięścią w jego wielki brzuch. Miał taką zadowoloną minę, kiedy skuwał nadgarstki Nevady, a potem przytrzymywał mu głowę, popychając go na tylne siedzenie samochodu. - Z tego Smitha zawsze był nicpoń, Shelby - zawyrokował sędzia Cole. - Spójrz prawdzie w oczy. - Nie możesz czegoś zrobić? Zaśmiał się sucho. - Aha, to teraz chcesz, żebym pociągał za sznurki, tak? - Tak - odparła cicho. Jej córka i Maria odpoczywały na górze, po sztywnym, oficjalnym powitaniu ze strony sędziego. - Proponowałem, że zadzwonię do firmy Stahancyk. - Ale Nevada nie zabił Ramóna Estevana! Wiesz o tym i ja też to wiem. - Chodzi o dowody. Wszystkie świadczą przeciw niemu. - A co z zeznaniem? Nikt nie widział go z Ramónem tamtej nocy. - Vianca zmieniła swoją wersje wydarzeń. - W takim razie jest cholerną kłamczuchą! A co z Ruby Dee? Ona widziała McCalluma z Ramónem tamtej nocy. - Shelby podniosła głowę i zobaczyła, że Lydia krząta się w kuchni, pewnie równie zmęczona i skołatana jak ona. Jednak gosposia zdążyła już przebrać się w standardową czarną sukienkę i wykrochmalony biały fartuch i starannie pospinała siwiejące włosy. Teraz nuciła sobie pod nosem, jak to zawsze ona, i zaczęła marynować polędwiczki wieprzowe - przygotowywała się do pierwszego rodzinnego obiadu za kilka godzin. - Nie, tak nie może być - buntowała się Shelby. Chociaż tak bardzo pragnęła odnaleźć swoją córkę, teraz chciała pomóc Nevadzie, i to bez względu na to, czy okaże się biologicznym ojcem Elizabeth, czy nie. Kochała go. Całym swoim głupiutkim sercem. Kochała tego przeklętego faceta. - Nie zamierzam siedzieć tu bezczynnie i czekać, 187 podczas gdy Nevada jest wrabiany w zbrodnię, której nie popełnił. - Wyszła z pokoju i, przechodząc przez kuchnię, powiedziała do Lydii: - Proszę cię, dopilnuj, żeby niczego nie zabrakło Marii i Elizabeth. Ja... ja niedługo wrócę. - Nie martw się - uśmiechnęła się Lydia. - Niestety nie robię nic innego, tylko się zamartwiam - burknęła. - A ty - wrzasnęła do swojego ojca, biorąc torebkę do ręki - może spróbujesz lepiej poznać swoją wnuczkę! - I wyszła. Przerzucając kanały telewizyjne w swoim ciasnym i obskurnym pokoju motelowym, Katrina zwąchała świetną historię. Większą i ważniejszą niż uwolnienie McCalluma. Lokalny dziennik podał, że Nevada Smith został aresztowany i postawiono mu zarzut morderstwa Ramóna Estevana. Katriny jakoś ta wersja nie przekonała. Owszem, tego rodzaju ciemnotę wciskał jej Ross McCallum, a ponadto dowiedziała się, że narzędzie zbrodni użyte do zamordowania Estevana zostało znalezione na terenie posiadłości, której właścicielem był Smith - tyle że o tym zadecydował anonimowy telefon, a nie dobra praca śledczych z Biura Szeryfa. W tym zacofanym, prowincjonalnym miasteczku takie praktyki nie dziwiły. Katrina święcie wierzyła, że jeżeli coś w stu procentach wygląda na ścierne, to na pewno jest cholerną ścierną.