cofnął. Zerknął na Emmę. Dziecko spało tuż obok, w niewielkim
gniazdku zrobionym z dwóch poduszek. Wyciągnął głowę, żeby zobaczyć jej rysy. Dziewczynka była maleńka i naprawdę śliczna. We śnie przypominała cherubinka. Rączki miała odrzucone do tyłu i oddychała miarowo. Spała równie mocno jak jej matka. Nic dziwnego, że Kate tak bardzo ją kocha, pomyślał. Nic dziwnego, że poświęca się, broniąc małej. Luke zmarszczył brwi. Jak to możliwe, że Richard nie potrafił pokochać córki? To przecież takie proste! Wystarczy na nią spojrzeć. Musi pomóc Kate. Pomóc im obu i powstrzymać tego człowieka. – Luke? Coś się stało? Kate uniosła lekko powieki. Zrobiło mu się głupio, że ją zbudził. – Wszystko w porządku – odparł, wciąż myśląc o Powersie. Z trudem przywołał uśmiech na twarz. – Chciałem tylko sprawdzić, czy już zasnęłaś. Przepraszam, że cię obudziłem. Kate wymamrotała coś w odpowiedzi, ale nie mógł tego zrozumieć. Kiedy znowu pochylił się w jej stronę, zauważył, że oddycha miarowo. Zasnęła. Patrzył na nią jeszcze przez chwilę, a potem cicho wyszedł z pokoju, zostawiając otwarte drzwi. Następnie sprawdził wszystkie zamki, chcąc się upewnić, czy są bezpieczni, i zaparzył mocną kawę. Z filiżanką w ręku zajął miejsce na kanapie. Ktoś musi dzisiaj czuwać. Nie tylko dzisiaj. Do chwili, gdy John Powers zostanie unieszkodliwiony, nie mogą spać spokojnie. Tylko kto tego dokona? Wyglądało na to, że poza nim w tej chwili nikt nie mógł się tego podjąć. ROZDZIAŁ SZEŚĆDZIESIĄ- TY CZWARTY Kate obudziła się, czując zapach kawy i smażonego bekonu. Przeciągnęła się jak kotka, zadowolona z tego, że przynajmniej raz ktoś zadbał o jej potrzeby. Uśmiechnęła się do siebie. Kiedy ostatnio budziła się przy tak niebiańskich zapachach? Odpowiedź: ,,przed Emmą’’ sama się narzucała, ale przecież Richard nigdy nie parzył jej kawy, bo uznał, że Kate ma za duże wymagania. Uważa też, że bekon jest zbyt tuczący i niezdrowy. Nagle powróciła do rzeczywistości. Uświadomiła sobie, że myśli o Richardzie, jakby wciąż był żywy. Łzy same napłynęły jej do oczu, ale mocno zacisnęła powieki. Nie może płakać. Musi być silna. Dwie łzy spłynęły jej na policzki, ale natychmiast je wytarła. Bardzo brakowało jej Richarda. Oczywiście nie tego z ostatnich paru miesięcy. Tęskniła za mężczyzną, który przeniósł ją przez próg ich domu, który tak bardzo pomagał jej w początkowym okresie małżeństwa i zachęcał, żeby otworzyła własną kawiarnię. Za tym, którego kochała przez dziesięć długich lat. Nie mam teraz czasu na żal, pomyślała. Nie wolno tracić energii na rozpamiętywanie przeszłości. Musi ratować swoją córkę przed szaleńcem. Gdy jednak przypomniała sobie zdarzenia poprzedniego dnia, niemal dosłownie ugięła się pod naporem strachu i beznadziejności. Spojrzała w bok na stojący na szafce zegar i stwierdziwszy, że jest już po dziesiątej, usiadła na łóżku. Uniosła ręce, które ciążyły tak, jakby były zrobione z ołowiu, i przeciągnęła nimi po twarzy. Nie może się poddawać. Musi walczyć. Za parę godzin znowu będzie musiała ruszyć przed siebie z Emmą i Julianną. Powinna więc opracować plan ucieczki. Nagle uderzyło ją to, że jest tak późno, a mimo to w pokoju panuje