Warning: file_get_contents(http://hydra17.nazwa.pl/linker/paczki/szycie.wroclaw.pl.txt): failed to open stream: HTTP request failed! HTTP/1.1 404 Not Found in /home/hydra13/ftp/szycie.wroclaw.pl/paka.php on line 5
rozumienia, nie oglądając się na żony, córki czy siostry, i przez to powstało miasto

rozumienia, nie oglądając się na żony, córki czy siostry, i przez to powstało miasto

  • Sławek

rozumienia, nie oglądając się na żony, córki czy siostry, i przez to powstało miasto

24 June 2022 by Sławek

przypominające koszary gwardii: geometrycznie prawidłowe, porządne, ulizane nawet, ale mieszkać w czymś takim by się nie chciało. Dokonawszy tego odkrycia, pani Lisicyna zaczęła rozglądać się wokół siebie ze zdwojoną ciekawością. A więc to takie życie urządziliby sobie na ziemi mężczyźni, gdyby im dać zupełną swobodę! Modlić się, machać miotłami, obrosnąć brodami i chodzić w szyku (Polina Andriejewna napotkała właśnie patrol klasztornych „strażników pokoju”). W tym momencie zrobiło jej się wszystkiego żal: i Nowego Araratu, i mężczyzn, i kobiet. Mężczyzn jednak bardziej niż kobiet, dlatego że te drugie bez tych pierwszych jakoś się obejść jeszcze potrafią, mężczyźni natomiast, jeśli pozostawić ich samym sobie, z pewnością przepadną. Albo się rozbestwią i zaczną rozrabiać, albo popadną w taką właśnie, wyzbytą życia suchość. Nawet nie wiadomo, co gorsze. Uratowanie kotka Jak już mówiliśmy, szczodrej donatorce obiecano niezwłoczną audiencję u świątobliwego ojca Witalisa, toteż opuściwszy hotel, podróżniczka ruszyła w kierunku monasteru. Klasztor, białościenny i wielogłowy, był widoczny niemal z każdego punktu miasta, ponieważ leżał na wyższym jego krańcu, wznoszącym się nad jeziorem. Droga od ostatnich miejskich domów do pierwszych zabudowań klasztornego przedmurza, w większości przeznaczonych do celów gospodarczych, wiodła przez park założony na wysokim brzegu, pod którego kamiennym stokiem kładły się z pokorą niezmordowane ciemnoniebieskie fale. Idąc wzdłuż jeziora, Polina Andriejewna owinęła się ciaśniej wełnianą peleryną, bo wiatr był dość zimny, ale nie skręciła z urwiska w głąb parku, bo z góry otwierał się zaiste przepiękny widok na bezmiar wód, a i porywisty zefir nie tyle ziębił, ile odświeżał. Niedaleko od granic klasztoru, na otwartej łączce, najwyraźniej służącej miejscowym za ulubione miejsce spacerów, działo się coś niezwykłego, więc ciekawska pani Lisicyna natychmiast ruszyła w tamtą stronę. Z początku zobaczyła gromadkę ludzi, którzy stłoczyli się na samym skraju nabrzeża, przy starej, przekrzywionej olsze, potem usłyszała dziecięcy płacz i jeszcze jakieś cienkie, przenikliwe dźwięki, niezupełnie zrozumiałego charakteru, ale także bardzo żałosne. W tym momencie Polina Andriejewna, z nauczycielskiego doświadczenia dobrze obznajmiona ze wszystkimi odcieniami dziecięcego płaczu, zaniepokoiła się, bo brzmiało to zawodzenie bardzo smutno i bardzo szczerze. Młodej damie wystarczyło pół minuty, by zorientować się w sytuacji. Zdarzyła się, prawdę mówiąc, rzecz najzwyklejsza i w pewnej mierze nawet komiczna. Malutka dziewczynka, bawiąc się z kotkiem, pozwoliła mu wleźć na drzewo. Czepiając się pazurkami sękatej kory, puszysta kuleczka wdrapała się za daleko i za wysoko i teraz nie mogła zejść z powrotem. Niebezpieczeństwo polegało na tym, że olcha nawisała nad stromym brzegiem, a kotek ugrzązł na najdłuższej i najcieńszej gałązce, pod którą, hen w dole, pluskały i pieniły się fale. Na pierwszy rzut oka było jasne, że nie uda się biedaczka uratować. Szkoda, bo był zachwycająco śliczny: sierść bialutka jak łabędzi puch, oczka okrągłe, błękitne, na szyi miłośnie zawiązana aksamitna wstążeczka. Jeszcze bardziej żal było jego pani, dziewczyneczki sześcio – lub siedmioletniej. Ona też była przemiła: w czyściutkim kaftaniku, chusteczce w kwiaty, spod której wysuwały się jasne kosmyki, w maleńkich jak dla lalki pantofelkach. – Kicia! Kiciunia! – pochlipywało dziecko. – Złaź, spadniesz! Ale jakie tam „złaź”. Kociątko resztką sił trzymało się za sam koniuszek gałązki. Wiatr kołysał białym ciałkiem, okręcał je to w prawo, to w lewo i było widać, że wkrótce strząśnie je zupełnie. Polina Andriejewna oglądała smutny obrazek, trzymając się za serce. Przypomniał jej się nie tak dawny przypadek, kiedy to ona sama znalazła się w położeniu tego tu kociątka i uratowała się tylko dzięki opiece Boskiej. Na wspomnienie tej strasznej nocy przeżegnała się i wyszeptała modlitwę, ale nie w podzięce za tamto cudowne ocalenie, tylko na intencję biednego, skazanego maleństwa: „Panie Boże, daj zwierzątku jeszcze pożyć! Po co Ci taka kruszynka?”

Posted in: Bez kategorii Tagged: jak odzyskać chłopaka, jak obliczyć bmi, wzory paznokci hybrydowe,

Najczęściej czytane:

– To nie twoja wina, Madison. Masz dopiero piętnaście lat.

Plato dotknął ramienia Lucy. – Policja zaraz tu będzie. Idź poszukać swojego syna. Barbara westchnęła. Oczywiście, teraz Lucy zostawi tu swoją ... [Read more...]

zajęta?

- O - mruknął Belton i wstał od stolika. - Pójdę się przywitać z Bromleyem. - Ja też - powiedział lord Daubner, zrywając się ... [Read more...]

nie staną się prawdziwym małżeństwem, na którym

coraz bardziej jej zależało. - John Madsen - powiedział w końcu. - Marley? - Widząc jego zmrużone oczy, szybko ... [Read more...]

Polecamy rowniez:


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 Następne »

Copyright © 2020 szycie.wroclaw.pl

WordPress Theme by ThemeTaste