Warning: file_get_contents(http://hydra17.nazwa.pl/linker/paczki/szycie.wroclaw.pl.txt): failed to open stream: HTTP request failed! HTTP/1.1 404 Not Found in /home/hydra13/ftp/szycie.wroclaw.pl/paka.php on line 5
- W takim razie nie puszczę.

- W takim razie nie puszczę.

  • Sławek

- W takim razie nie puszczę.

10 April 2021 by Sławek

- A może po prostu wyjdź i zostaw mnie w spokoju? - zaproponowała. - To by natychmiast rozwiązało wszelkie problemy. - Nie, to by nie rozwiązało niczego... - odparł z głę¬bokim namysłem, wpatrując się w jej twarz. Spuściła wzrok. Bezpieczniej będzie nie patrzeć na niego. Nie z tak bliska. Wbiła spojrzenie w kołnierzyk jego koszuli. Kołnierzyk był rozpięty, widać było opaloną skórę... Mark puścił ją i cofnął się. - Co twoja siostra napisała w tym liście? Tammy zaczęła masować bolące nadgarstki. Naprawdę trzymał ją bardzo mocno. - To prywatny list, nie będę ci powtarzać jego treści - odparła z irytacją. - Jak mam odeprzeć twoje zarzuty, jeśli nie wiem do¬kładnie, na jakiej podstawie oskarżasz moją rodzinę o spo¬wodowanie śmierci Lary? - naciskał. Nie znalazła na to odpowiedzi. Na szczęście w tym mo¬mencie rozległo się głośne pukanie do drzwi. - Proszę pani, czy wszystko w porządku? – Usłyszeli tubalny głos. - Zgłoszono nam, że ma pani kłopoty. Tammy obrzuciła zaniepokojonego Marka triumfalnym spojrzeniem i szybko otworzyła drzwi. Za nimi stało dwóch postawnych strażników. Ich spojrzenia powędrowały w stro¬nę Marka. - Czy ten mężczyzna panią napastuje? Już miała odpowiedzieć, że tak i pozwolić im wypro¬wadzić go na zewnątrz, gdy odezwał się za jej plecami: - Naprawdę musimy porozmawiać! To bardzo ważne. Odwróciła ku niemu głowę, i to był błąd. W jego oczach ujrzała zdumiewająco żarliwą prośbę. Zawahała się. - Dlaczego? - spytała nieufnie. - Ponieważ oboje jesteśmy rodziną Henry'ego i jedynymi osobami, którym zależy na jego dobru. Mnie naprawdę obchodzi jego los. I los mojego kraju. Ciąży na mnie ogrom¬ na odpowiedzialność - przekonywał z zapałem. - Zostawi¬my kogoś przy Henrym, a sami... - Nie! - zaprotestowała natychmiast. - Mamy go wyrzucić? - Ochroniarze niemal zacierali ręce. Tammy ponownie się zawahała. Nagle przypomniało jej się, jak na samym początku pomyślała sobie, że Mark ma twarz dobrego człowieka. Właściwie co jej szkodziło go wysłuchać? I tak nie mógł jej namówić do oddania Henry'ego, więc niczym nie ryzykowała. Nie pomoże ani siła, ani żaden podstęp. - Nie, jeszcze nie... - zadecydowała z ociąganiem spojrzała na Marka. - Dobrze, porozmawiamy, ale na mo¬ich warunkach. Zamówimy kolację tu, do pokoju, żebym mogła czuwać nad Henrym. - Odwróciła się do strażników i znowu pomasowała obolałe nadgarstki. - Jego Wysokość miewa swoje napady, ale generalnie stara się zachowywać jak cywilizowany człowiek. Chyba damy mu jeszcze jedną szansę, jak panowie myślą? Skoro obiecuje być grzeczny, niech zostanie. Książę gwałtownie wciągnął powietrze, ale Tammy nie dbała o to, czy go obraziła, czy nie. Należało mu się. - Rozumiem, że w razie czego mogę liczyć na pomoc panów? - Wystarczy krzyknąć, a zjawimy się natychmiast - zapewnili, mierząc Marka wzrokiem. ROZDZIAŁ CZWARTY - Szargasz mi reputację - stwierdził zimno Mark, kiedy zostali sami. - Jestem głową państwa, a ty zrobiłaś ze mnie jakiegoś niewyżytego barbarzyńcę. Czy ty wiesz, co to może oznaczać dla stosunków między naszymi krajami? Tammy parsknęła z pogardą. - Nie widziałam żadnego paparazzi, więc to się nie roz¬niesie. Zresztą, kogo tu obchodzi jakiś operetkowy książę z małego kraiku, który można przykryć chustką do nosa? Masz nadmierne wyobrażenie o swojej ważności... Wasza Wysokość - dodała z ironią, po czym z niepokojem spoj¬rzała w kierunku łóżeczka. Henry spał nadal. Widać przywykł do kłótni dorosłych... Podeszła i mocniej otuliła go kocykiem, którego róg ssał przez sen. - Powiesz mi, co było w tym liście? A on znowu swoje! Z gniewem obróciła się ku niemu, gotowa do kolejnego starcia, lecz Mark uniósł ręce w po¬kojowym geście. - Może najpierw coś zjedzmy? - zaproponował. - Mu¬sisz być głodna. - Sięgnął po leżącą przy telefonie kartę. - Na co masz ochotę? - Mamy zjeść kolację tutaj, pamiętaj. - Oczywiście. Inaczej zawołasz tych osiłków, a oni wywloką mnie stąd za kołnierz, przez co pogwałcą prawo mię¬dzynarodowe. Nie mogę do tego dopuścić. Jestem zdany na twoją łaskę i niełaskę. - Posłał jej rozbrajający uśmiech. Tammy cofnęła się o krok. - Coś mi to za pięknie brzmi... - Możesz mi zaufać - powiedział cicho. Przez długą chwilę patrzyli sobie prosto w oczy. - Dobrze, zamówmy kolację - zdecydowała w końcu. - Tylko żadnych żabich udek! - Ani steku z kangura - uzupełnił z udawaną powagą Mark. - Zgoda. - Widzisz, jak świetnie się dogadujemy? - ucieszył się. Kolacja przez jakiś czas przebiegała w milczeniu Wróćmy do kwestii listu - zaproponował w końcu Mark, dolewając wina. - Nie widzę potrzeby. Pewnie i tak mniej więcej potra¬fisz odgadnąć jego treść. - Mylisz się. Niewiele wiem o małżeństwie Jeana-Paula, rzadko się z nim widywałem, nasze rodziny pozostawały od jakiegoś czasu w konflikcie. - Skoro tak, to czemu władza nie przeszła na kogoś z tamtej rodziny, tylko na ciebie? - Bo z tamtej linii został już tylko Henry. Starszy brat Jeana-Paula, Franz, uwielbiał szybką jazdę i pięć lat temu zginął w wypadku samochodowym. Po nim władzę w kraju

Posted in: Bez kategorii Tagged: małe cielaczki, karin farna, magdalena holoubek,

Najczęściej czytane:

ywił taką samą miłość do drzew jak Tammy. Mimo trudności językowych już po pięciu minutach byli przyjaciółmi i zgodnie pochylali się nad planami, na których Otto rozrysował ogród swoich marzeń. Od dziesięciu lat nie mógł uzyskać pozwolenia na zrobienie czegokolwiek, więc tylko snuł wizje i przelewał je na papier. ...

Projekt Ottona zachwycił Tammy. Z planami w ręku wy¬szli do ogrodu i w jakimś przedziwnie mieszanym języku omawiali zmiany, jakie należałoby przeprowadzić. Tammy zapomniała o całym świecie, o upływającym czasie, o kło¬potach, o wszystkim. - Ależ oczywiście, że na tej osi powinna być aleja! - wykrzyknęła z ogniem w głosie, gdy przystanęli na skraju starego parku. - Będzie wspaniały widok! - Gdyby książę pozwolił... ... [Read more...]

- Ale samotnie. Kiedyś było tu jeszcze piękniej ...

i nie tak samotnie... - Badacz Łańcuchów nagle posmutniał. - Nie mam już Światła Księżyca... - Światła Księżyca?... - nie zrozumiał Mały Książę. - Tak nazywał się mój kwiat, który bardzo kochałem. To była lilia... Piękna jak światło księżyca... Dlatego tak ją ... [Read more...]

ć swój samolot, bo to jest dla niego sprawa ...

życia lub śmierci... Potrafi jednak narysować mi mojego baranka... Mały Książę nie powiedział już nic więcej o swoim spotkaniu z Pilotem na pustyni. Róża jednak rozumiała, dlaczego Pilot stał się przyjacielem Małego Księcia. Sprawił to entuzjazm Pilota, który pozbawiony wszystkiego i ... [Read more...]

Polecamy rowniez:


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 Następne »

Copyright © 2020 szycie.wroclaw.pl

WordPress Theme by ThemeTaste