żeby go wysłuchać? - szepnęła Seanowi do ucha.
- Cóż, przyczynił się do rozwiązania kilku morderstw rytualnych, jest prawdziwym ekspertem. Mam wrażenie, że traktujesz go podejrzliwie. Myślisz, że nie jest tym, za kogo się podaje? - Właśnie. - Ale dlaczego? - Dlatego. - To nie jest odpowiedź. Popatrzyła na stojącego na katedrze Bryana. RS 116 - Ponieważ on tu przyjechał w jakimś określonym celu. Jest niebezpieczny, czuję to. Westchnął. - Dobrze, poddamy go testowi. Wezwiemy wszystkich naszych przyjaciół, jego też zaprosimy, będzie jedynym obcym. Jeśli cokolwiek jest z nim nie tak, ktoś z naszych to zauważy, podejrzany zdradzi się prędzej czy później. A potem zastanowimy się, co z nim zrobić. - Sama nie wymyśliłabym tego lepiej. Kiedy wykład dobiegł końca, wybuchła prawdziwa burza braw, ba, Bryanowi zgotowano owację na stojąco, zresztą ku wielkiej irytacji Jessiki. Sean, który wstał również i zapamiętale bił brawo, zerknął na nią z rozbawieniem. - Wiesz, on nie zakradł się do miasta ukradkiem - zauważył ze śmiechem. - Ale dobrze, sprawdzimy go dzisiaj. Co ty na to? - Jak to? Zamierzasz z marszu urządzić przyjęcie? - Nieduże. Zaproszę go do nas, więc będzie tylko nas czworo. Zaraz zadzwonię do Maggie, uprzedzę ją. Posiedzimy sobie przy kawie i pączkach. - Dobrze, zróbmy tak. - Weź tylko pod uwagę, że on może odmówić - ostrzegł Sean. Bryan nie odmówił jednak. Czekali niemal całą wieczność, by tłum wielbicieli wreszcie przestał go oblegać i mogli się do niego przedrzeć. Kiedy Sean zaprosił go do swojego domu na kawę, Bryan uśmiechnął się dziwnie i spojrzał na Jessicę. - Z przyjemnością przyjdę. RS 117 Odniosła wrażenie, jakby rzucili mu rękawicę, zaś on podjął ją z autentycznym rozbawieniem. Porucznik mieszkał w pięknym domu, ongiś była to rezydencja plantatora. Pani domu okazała się równie piękna - pełna iście królewskiej gracji, płomiennie rudowłosa, o zagadkowych orzechowych oczach. Canady'owie mieli trójkę dzieci, dwóch chłopców i dziewczynkę, cała trójka entuzjastycznie wy-ściskała tatę oraz ciocię Jessicę, z powagą podała rękę panu profesorowi, a potem grzecznie udała się do łóżek. Maggie Canady wyglądała na zadowoloną z wizyty gościa, Bryan wiedział od razu, że była bardzo towarzyską osobą. Widział również, że przygląda mu się z zaciekawieniem i z taką samą podejrzliwością jak jej mąż i Jessica. Proszę bardzo, mogli go podejrzewać do woli, potrafił mieć się na baczności. - Wspaniały dom - oświadczył z przekonaniem, gdy Sean oprowadził go po parterze historycznej rezydencji, którą mogliby pokazywać turystom.